Home - strona główna WRiA.PL – “Wspomnienia ...”. Nowogard, 02 lipca 2011 r.
Ostatnia aktualizacja danych: 21.06.2014 r.
 
 
 
 

mjr rez. mgr inż. Zbigniew Żołna


Wspomnienia przeciwlotnika:
78 pułk rakietowy Obrony Powietrznej
m. Mrzeżyno



 
 

 

  Mjr rez. Zbigniew Żołna:  
Mjr mgr inż. Zbigniew Żołna absolwent WOSR

Mjr rez. Zbigniew Żołna jest absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Rdiotechnicznej w Jeleniej Górze. Jako podporucznik rozpoczyna służbę w 37. dywizjonie rakietowym OP w Glicku k. Nowogardu na stanowisku dowódcy plutonu – oficera naprowadzania. W dywizjonie pełnił także obowiązki pomocnika szefa sztabu ds. szkolenia i obowiązki szefa sztabu.

Po rozformowaniu dywizjonu, służy w sztabie 26. Brygady Rakietowej OP w Gryficach na stanowisku oficera ds. szkolenia bojowego.

Po rozformowaniu sztabu 26. BR OP, służył w 78. pułku rakietowym OP w Mrzeżynie na stanowisku oficera ds. szkolenia. 78 pr OP był ostatnią jednostką w jego wojskowej karierze.
 


1. Restrukturyzacja w wojsku i życiowe dylematy kadry.

Oznaka pamiątkowa 78 pr OP. W momencie rozformowania 26. BR OP m. Gryfice wielu oficerów miało wielki życiowy dylemat: czy podjąć decyzje o pójściu do rezerwy, czy szukać miejsca dalszej służby. Wśród nich znalazłem się i ja. Miałem ustabilizowaną sytuację życiową (cały czas mieszkałem w Nowogardzie) i zbyt mało lat służby aby decydować się na pójście do rezerwy. Postanowiłem szukać etatu. W zasadzie to poinformowałem o tym ppłk. Józefa Kurka (kadrowiec brygady) i on zrobił to za mnie. Postawiłem jednak jeden tylko warunek: nie wyprowadzam się z Nowogardu, dlatego też miejsce służby musi być nieodległe. Szczerze mówiąc myślałem o 78. pr OP Mrzeżyno. Nie znałem jednak etatów. W pewnym momencie ppłk Józef Kurek poinformował mnie, że jest etat dla mnie w Mrzeżynie.

Był to dowódca stacji P-14 w dywizjonie dowodzenia 78. pr OP. Etat kapitański (byłem w stopniu majora) ale zachowywałem wszystkie uprawnienia tj. stopień i uposażenie majora. Zastanawiałem się kilka dni. Nie był to szczyt moich marzeń na zakończenie służby. Nie umniejszając stanowisku, ale nagle zmuszony byłbym przejść do pododdziału o kilka szczebli niżej. Decyduję się jednak przyjąć to stanowisko. Ostatecznie kwit do cywila można napisać w każdej chwili, a sytuacja może się zmienić. Rzeczywistość pokazała, że nie myliłem się. Ale po kolei.

[ Do spisu treści ]

2. Początki służby w 78. pr OP.

Pod koniec listopada 2001 roku zorganizowano pożegnanie z brygadą i na następny dzień tj. 01.12.2001 roku meldujemy się w 78. pr OP celem dalszego pełnienia służby wojskowej. Napisałem “meldujemy się”, bo pojechało nas tam kilkunastu (część już tam pracowała), a ja zameldowałem się u dowódcy pułku ppłk. Ryszarda Marcinkowskiego razem z ppłk. Wiesławem Gościłło. Myśleliśmy, że będziemy mieli jakieś ułatwienia, dowódca spojrzy na nas łaskawym wzrokiem i pozwoli, żebyśmy powolutku wdrożyli się do pracy w pułku. Przecież niejednokrotnie przyjeżdżaliśmy tam w ramach kontroli. Po zameldowaniu się do dowódcy wyraziliśmy swoje oczekiwania w pracy tutaj. Ja myślałem, że uda mi się dostać na stanowisko dowodzenia i będę tam pełnił dyżury jako dyżurny operacyjny. Ostatecznie jakieś doświadczenie w tej materii już miałem. Nie pamiętam, czego oczekiwał ppłk Wiesław Gościłło. Otrzymaliśmy zimny prysznic. Dowódca spojrzał na nas i po wysłuchaniu naszych próśb powiedział jedno stanowcze zdanie: “Proszę udać się na swoje stanowiska pracy”.

W tym momencie zrozumiałem, że nie jestem już w jednostce nadrzędnej, ale jestem członkiem kadry zawodowej 78. pr OP, którego dowódcą jest ppłk Ryszard Marcinkowski. Rozwiało to moje wszelkie wątpliwości i ewentualne chęci ułatwiania sobie służby. W rzeczywistości nie było tak strasznie jak to było opisywane w wielu plotkach na temat służby w pułku. Ten kto chce pracować wszędzie znajdzie dla siebie miejsce. Udałem się do dowódcy dywizjonu dowodzenia. Zameldowałem się u mjr. Jana Gacy.

Życie wojskowe plecie się dla każdego dość ciekawie. Otóż mjr Jan Gaca był na praktyce w 37. dr OP jako podchorąży WOSR i podlegał bezpośrednio mnie. To ja uczyłem go SNR oraz wszystkich spraw związanych ze stanowiskiem oficera naprowadzania. Znaliśmy się więc od dawna. Teraz on został moim przełożonym. Ot po prostu życie. Po krótkiej rozmowie wezwał dowódcę kompani dowodzenia. Nagle wchodzi mjr Mirosław Białorucki. Kolejny znajomy i kolega z którym znam się od czasów mojego pobytu w CSS WR Bemowo Piskie. Pomyślałem sobie, że nie będzie tak źle skoro otacza mnie tak wiele znajomych twarzy.

Bardzo szybko zaaklimatyzowałem się w kompanii dowodzenia. Poznałem kadrę i żołnierzy zasadniczej służby wojskowej. Myślę, że zostałem zaakceptowany również przez nich. Jako najstarszy stopniem, wielokrotnie zastępowałem dowódcę kompanii. Lecz nie czułem się z tym najlepiej. Przepracowałem na innych stanowiskach bardzo wiele lat, miałem doświadczenie. Starałem się przekazywać je moim młodszym kolegom. Ale to nie było to.

Największym problemem była obsługa sprzętu. Wyjazd na strefę bojową pułku wiązał się z całodziennym pobytem wszystkich na sprzęcie. Strefa oddalona była o 6-7 km i wyjazd organizowany był o godz. 09.00, a powrót o 14.00. W tym czasie należało zrobić wszystko co związane było z obsługą sprzętu. Powiem szczerze, że na stacji której byłem dowódcą, byłem tylko kilka razy. Kadra obsługująca ten sprzęt to doświadczeni technicy i doskonale radzili sobie beze mnie. Robiłem to celowo, gdyż nie chciałem wiązać się z techniką poprzez przyjmowanie na stan stacji. Jakoś mi się to udawało.

Bardzo szybko zrobiłem dopuszczenie do dyżurów bojowych na stanowisku dowodzenia pułku i zostałem uwzględniony w dyżurach. A więc po trochu osiągnąłem swój zamierzony pierwotny cel. Ułatwiło mi to troszeczkę życie prywatne. Dojazd z Nowogardu do Mrzeżyna to ok. 70 km. Co prawda jeździł codziennie autobus z Gryfic do Mrzeżyna, ale i tak kwestia dojazdu była dość uciążliwą sprawą. W momencie dyżurów, dostawałem dni wolne i jakoś się to kręciło. Przesłużyłem w kompanii dowodzenia przez 1,5 roku. Często służyłem pomocą innym dowódcom pododdziałów, a w szczególności szefowi sztabu kpt. Sławomirowi Kargulowi. Podziwiałem go wielokrotnie. Człowiek ten był sam ze swoimi problemami i obowiązkami, a miał ich co nie miara. Był sam i nie miał nikogo do pomocy. Wykonywał robotę sztabową, operacyjną, szkoleniową, mobilizacyjną. W 37. dr OP pełniąc obowiązki szefa sztabu miałem do dyspozycji pomocnika. Kpt. Sławomir Kargul pracował jak mrówka obłożony papierami, wielokrotnie zostawiając po godzinach służbowych.

[ Do spisu treści ]

3. Zostaje oficerem szkoleniowym 78. pr OP.

No, ale dalej o sobie. Jesienią 2002 r. pułk przechodzi kolejną w swojej historii restrukturyzację stanowisk. Wiedzieliśmy o tym już w połowie roku. W tym czasie szefem szkolenia pułku był mjr Grzegorz Walczak. Ten sam, który przyjmował ode mnie obowiązki szefa sekcji szkolenia bojowego 26. BR OP. U niego został stworzony etat oficera szkoleniowego. Zostałem wyznaczony na to stanowisko. Powróciłem do pracy, którą wykonywałem przez większość lat służby. Doskonale znaliśmy się z mjr. Grzegorzem Walczakiem. Doskonale zgraliśmy się. Robota ruszyła. Nareszcie szef szkolenia mógł iść spokojnie na urlop i nie myśleć o tym ile pracy czeka go po powrocie. Robota szła na bieżąco.

Jednym z ważniejszych zadań, które postawił przed nami dowódca pułku było stworzenie możliwości dowodzenia wszystkimi siłami pułku z jednego miejsca. Nigdzie nie było żadnej instrukcji jak taka praca bojowa miała wyglądać. Twór, który powstał - pułk w składzie dwóch dywizjonów ogniowych plus do tego dwa samodzielne dywizjony wyposażone w zestawy Newa był dosyć egzotycznym tworem. Nie było instrukcji pracy bojowej. Sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy zmodernizowano 1 do i stał się samodzielnym dywizjonem. Nie potrzebował wskazań z kabiny dowodzenia i rozdziału celów K-9. Jak to ogarnąć.


Stanowisko dowodzenia 78. pr OP.
Na stanowisku kierowania ogniem 78. pr OP - 22.06.2004 r. Na pierwszym planie od lewej: ppłk Grzegorz Walczak i mjr Zbigniew Żołna. W głębi od lewej: mjr Tytus Sadzak z WLOP, kpt. Arkadiusz Sypniewski i st. plut. Maciej Małecki. Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.


Stanowisko dowodzenia byłego 78. pr OP.
Po 10 latach, ponownie na stanowisku kierowania ogniem byłego 78. pr OP. Na pierwszym planie od lewej: ppłk rez. Grzegorz Walczak i mjr rez. Zbigniew Żołna. W głębi członkowie Koła nr 24 ZŻWP w Gryficach. Zdjęcie wykonano 07.06.2014 r. Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.

Wpadliśmy na pomysł, aby zorganizować coś na kształt stanowiska dowodzenia brygady. Po przeanalizowaniu wszystkich czynników znaleźliśmy pomieszczenie, w którym mogło to być zorganizowane. W bunkrze głównym, blisko centrali telefonicznej (łatwa możliwość doprowadzenia wszelkich łącz). Technicy stacji P-14 doprowadzili nawet i uruchomili, wynośmy wskaźnik obserwacji okrężnej (WWOO) tej stacji. Mieliśmy więc łączność z dywizjonami, z przełożonym, zobrazowanie wtórne sytuacji powietrznej w postaci planszetów, jak i również zobrazowanie pierwotne ze stacji P-14. Dowodzenie 1. do odbywało się bezpośrednio ze stanowiska dowodzenia, 2. do przez kabinę K-9, 41. i 71. dr OP bezpośrednio z SD.


Stanowisko dowodzenia 78. pr OP.
Na stanowisku dowodzenia 78. pr OP. Na pierwszym planie od lewej: ppłk Grzegorz Walczak i mjr Zbigniew Żołna.
W głębi od lewej: kpt. Jacek Waryszak, mjr Andrzej Orłowski i mjr Andrzej Błaszyński z 2. KOP. Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.

Było to nowatorskie rozwiązanie. Sprawdzone zostało podczas ćwiczeń Clean Hunter 2003 oraz 2004. System działał wyśmienicie. Od tego momentu wszelkie ćwiczenia i treningi organizowane były przy pomocy tego stanowiska typu SAMOC. W schronie znalazło się miejsce również na grupę planowania działań, która opracowywała wszelkie dokumenty i wypracowywała decyzje do działań. Tam podłączono również faksy celem korespondencji z przełożonym oraz podwładnymi. W schronie zorganizowana została również polowa stołówka, gdzie serwowano posiłki podczas przerw w działaniach. Obaj z mjr. Grzegorzem Walczakiem byliśmy bardzo zadowoleni ze swojego dzieła. Na tym SD czuliśmy się jak u siebie.

Jak pisałem wcześniej praca codzienna szkoleniówki przebiegała bez zakłóceń. Uzupełnialiśmy się znakomicie.

Jesienią 2003 r. nastąpiła ważna chwila dla pułku. Społeczność ziemi gryfickiej ufundowało dla pułku sztandar. Organizacją uroczystości zajmowałem się wspólnie z mjr. Grzegorzem Walczakiem oraz zastępcą dowódcy pułku ppłk. Tadeuszem Borodziukiem. Zadanie było ogromne, gdyż samo wręczenie sztandaru miało odbyć się (i odbyło się) na rynku w Trzebiatowie. No ale jak przeprowadzić treningi ze stanem osobowym pułku nie wyjeżdżając wielokrotnie do Trzebiatowa?

Zrobiliśmy to w następujący sposób: przenieśliśmy rynek z Trzebiatowa do pułku. Wymierzyliśmy dokładnie cały rynek, ustaliliśmy którędy będą maszerowały pododdziały, którędy pójdzie dowódca pułku, którędy przyjedzie przełożony wręczający sztandar, Ustaliliśmy gdzie będzie trybuna, jakich będzie rozmiarów, gdzie będzie maszt flagowy. Zachowując te same wymiary w skali 1:1, taśmami wymierzyłem poszczególne elementy na placu apelowym pułku i rozpoczęliśmy treningi. Wszystko przebiegało bez zakłóceń. My z mjr. Grzegorzem Walczakiem zajęliśmy się organizacją samej uroczystości wręczenia sztandaru, natomiast ppłk Tadeusz Borodziuk zajął się pozostałymi sprawami. Oczywiście nie bez znaczenia był udział w organizacji uroczystości sekcji logistyki pułku z ppłk. Tadeuszem Bajkiem na czele. W dniu 27 września 2003 r. w imieniu Prezydenta RP sztandar na rynku w Trzebiatowie wręczył dowódca WLOP - gen. broni pil. Ryszard Olszewski. Uroczystość rozpoczęła się mszą w kościele w Trzebiatowie. Następnie po przemarszu na rynek rozpoczęła się ceremonia wbicia gwoździ i wręczenia sztandaru. Wszystko przebiegło idealnie. Usłyszeliśmy wiele pochwal z ust publiczności.

[ Do spisu treści ]

4. Rok 2002 - Inspekcja Sił Zbrojnych w 78. pr OP.

W październiku 2002 r. odwiedziła nas kontrola Inspekcji Sil Zbrojnych. Było to znowu 3 dni pracy od świtu do nocy. Dla mnie nie był to problem, gdyż w tym czasie mieszkałem na terenie pułku. Sprawy dojazdów za bardzo mnie męczyły i uzyskałem zgodę dowódcy pułku na zamieszkanie w jednym z pokoi po byłym WDW Mrzeżyno.

Kontrola ta przebiegła w miarę spokojnie. Chociaż borykaliśmy się z inspektorami w tłumaczeniu im naszych instrukcji. Oni nie przyjmowali do wiadomości zapisów tzw. instrukcji “niebieskich” (instrukcje wydawane przez WLOP posiadały niebieskie okładki) lecz tylko “czerwonych” Sztabu Generalnego. Lecz jak się okazało, w niektórych sprawach nie doczytali także tych “czerwonych” instrukcji. W niektórych z nich były zapisy szczegółowe dotyczące naszych wojsk, których oni nie znali. Nie mniej jednak kontrola zakończyła się ocena trochę ponad dostateczną. Nie była to zbyt wysoka ocena.

Zamknięto nam, między innymi, obie strzelnice, gdyż nie miały atestów. Na poprawę uwag i rekontrolę otrzymaliśmy pół roku. Ale co robić ze szkoleniem strzeleckim? Nie wolno było strzelać u siebie, choć jedna ze strzelnic swój kulochwyt miała skierowany w morze. Najbliższa strzelnica była w Trzebiatowie. Rozpoczęliśmy bliską współpracę 36 pułkiem zmechanizowanym im. Legii Akademickiej w Trzebiatowie, który posiadał strzelnicę z atestem. Podczas planowania miesięcznego przekazywałem dywizjonom daty wykorzystania strzelnicy, które wcześniej ustalałem z sekcją szkolenia pułku w Trzebiatowie. Dojazdami i organizacją samego strzelania zajmowały się dywizjony samodzielnie. Kadra sztabu i logistyki wykorzystywała te same terminy celem organizacji swoich strzelań.

[ Do spisu treści ]

5. Czas do cywila, nadchodzi etatyzacja w Wojsku Polskim.

W połowie roku 2004 nastąpiła wielka restrukturyzacja etatów w całym Wojsku Polskim. Czekałem tylko na wiadomości jak to będzie wyglądać. Interesowało mnie czy mój etat zostanie i jaka będzie uposażenie. Niestety okazało się, że po zmianie przeszedłbym na niższą grupę uposażenia. Należy zaznaczyć, że etat który zajmowałem był etatem kapitańskim. Stopień etatowy można było jeszcze przeboleć. Ale jak zaczęto mówić, że po tzw. etatyzacji trzeba będzie nosić na pagonach taki stopień jaki się zajmuje etat, i na dodatek strącę na uposażeniu, podjąłem decyzje o odejściu do cywila ze starego etatu i stopnia. Napisałem wniosek o rozwiązanie umowy i z dniem 01.12.2004 roku zostałem przeniesiony do rezerwy.

[ Do spisu treści ]

6. Zakończenie.

Na koniec kilka refleksji. Wielokrotnie zadaje sobie pytanie, czy wybrałbym ponownie taką samą drogę życiową? Odpowiedź brzmi TAK. Co prawda podczas wielu lat służby były chwile gorsze i lepsze. Ale te lepsze przeważają. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, nabrałem doświadczenia życiowego, odwiedziłem wiele miejsc w Polsce. Każda chwila spędzona w służbie to chwila dobra. Nawet te, o których nie chciałoby się pamiętać. Z perspektywy czasu wszystko wygląda inaczej, lepiej.

Obecnie mieszkam nadal w Nowogardzie, gdzie mieszka wielu moich kolegów z 37. dr OP. Kilka razy w roku spotykamy się z kolegami z 26. BR OP w Gryficach w ramach Związku Żołnierzy Wojska Polskiego Koło Nr 24 im. I Armii Wojska Polskiego.

Życzę wszystkim, którzy pochylili się nad moją historią i chcieli ją przeczytać, wszystkiego najlepszego, a młodym adeptom sztuki wojskowej życzę cierpliwości i sukcesów w pracy i życiu.

[ Do spisu treści ]

  Zobacz więcej:  

Mjr rez. mgr inż. Zbigniew Żołna jest autorem cyklu artykułów opublikowanych na WRiA.PL i dotyczących “Wspomnień i refleksji przeciwlotnika”. Są to wspomnienia z okresu nauki i służby w: