Moja historia służby w Wojskach Rakietowych Obrony Powietrznej (WOPK, WLOP i SP)
rozpoczyna się ... w Wyższej Oficerskiej Szkole Radiotechniczna (WOSR) w Jeleniej Górze.
To, między innymi, z WOSR rekrutowała się kadra oficerska i chorążowie do służby
w dywizjonach rakietowych na stanowiska oficerów naprowadzania, techników stacji naprowadzania
rakiet czy obsługujących stacje kontrolno–pomiarowe rakiet.
W ogólnym skrócie, służyłem w 37 dr OP w Glicku k. Nowogardu, 26 BR OP w Gryficach
i w 78 pr OP w Mrzeżynie. Pełniłem obowiązki oficera naprowadzania, pomocnika szefa sztabu
ds. szkolenia, szefa sztabu dywizjonu i oficera szkoleniowego w sztabach 26 BR OP i 78 pr OP.
Służba w wymienionych jednostkach jest przedstawiona w artykułach na WRiA.PL. Pragnę więc przedstawić
pierwsze kroki wiodące do służby wojskowej przyszłego przeciwlotnika, w uczelni radiotechników.
Zanim przejdę do osobistych wspomnień z Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej, przedstawie
trochę informacji ogólnych i historię WOSR.
Oficerska Szkoła Radiotechniczna (OSR) w Beniaminowie koło Warszawy powstała na podstawie
rozkazu Ministra Obrony Narodowej z dniem 14 maja 1952r.
W dniu 03 listopada 1952 roku, równolegle z pierwszym rocznikiem 256 podchorążych
(w tym 70 z jednostek wojskowych), naukę w szkole rozpoczynał drugi rocznik podchorążych,
który tworzyła kompania 88 podchorążych skierowana z Oficerskiej Szkoły Łączności Radiowej z Zegrza.
Po pierwszym dwuletnim okresie szkolenia, 5 września 1954 roku, odbyła się pierwsza
w historii szkoły promocja absolwentów, byłych podchorążych z Oficerskiej Szkoły Łączności
Radiowej w Zegrzu. Promowanych było 86 podchorążych.
Od 1952 r do 1957 r. szkoła kształciła przyszłe kadry specjalistów wojsk radiotechnicznych w trzech profilach:
radiolokacji naziemnej – w którym kształcono dowódców stacji radiolokacyjnych dalekiego zakresu wykrywania i powiadamiania;
artyleryjski – w którym kształcono techników i dowódców artyleryjskich stacji radiolokacyjnych, kierujących bateriami armat przeciwlotniczych;
lotniczy – w którym kształcono specjalistów z dziedziny obsługi reflektorów i urządzeń ubezpieczenia lotów.
W 1955 r OSR została przeniesiona do Jeleniej Góry.
Wrzesień 1969 roku zapoczątkował w historii OSR nowy etap jej rozwoju. Rozkazem
organizacyjnym Szefa Sztabu Generalnego WP powołano do życia Wyższą Oficerską Szkołę
Radiotechniczną (WOSR) z czteroletnim okresem kształcenia podchorążych.
Z chwilą przejścia na nowy system szkolenia, cała działalność nakierowana została na przygotowanie
nowych programów, nowej bazy laboratoryjnej i poligonowej umożliwiającej kształcenie kadr
inżyniersko – dowódczych.
Spowodowało to również przeniesienie w 1970
roku Szkoły Specjalistów Radiotechnicznych do Chorzowa, a w roku następnym Podoficerskiej
Szkoły Zawodowej WRt. W ten sposób ukształtowana została struktura organizacyjna WOSR,
która oprócz kształcenia podchorążych pozwalała kształcić podchorążych w Szkole Podchorążych
Rezerwy, a od 1977 roku realizować dwuletnie studia inżynierskie dla absolwentów Szkoły Chorążych.
W 1972 WOSR podporządkowano dowódcy Wojsk Obrony Powietrznej Kraju.
Pierwsza promocja absolwentów w WOSR odbyła się 9 września 1973 r.
W połowie lat dziewięćdziesiątych w WOSR było 37 oficerów z tytułem naukowym doktora i
5 doktorów habilitowanych zajmujących stanowiska docentów. Ten potencjał naukowy pozwolił
na zmiany organizacyjne – przejście na system katedralno–zakładowy. Powstały cztery katedry:
Elektroniki;
Nauk Humanistycznych;
Taktyki Rodzajów Wojsk;
Zautomatyzowanych Systemów Dowodzenia.
oraz zakłady: Przedmiotów ogólnokształcących, Sprzętu, Podstaw radiolokacji,
Szkolenia fizycznego, Informatyki, Dydaktyki wojskowej i Studium języków obcych.
W 1991 roku zgodnie z rozkazem Ministra Obrony Narodowej do szkolenia i działalności
Sił Zbrojnych RP, dotyczącym pilności zbliżenia poziomu wykształcenia absolwentów
WSO i studiów cywilnych oraz osiągnięcia porównywalności dyplomów absolwentów studiów
wojskowych i cywilnych – komendant WOSR wraz z władzami Politechniki Wrocławskiej
podjął decyzję o rozpoczęciu w roku akademickim 1991/1992 połączonych studiów podchorążych
w WOSR i na Wydziale Elektroniki Politechniki Wrocławskiej.
Rok 1994, był początkiem końca funkcjonowania WOSR. Rozpoczyna się proces restrukturyzacji
Sił Zbrojnych RP, w tym i szkolnictwa wojskowego. Zaprzestano przyjmowania kandydatów na I
rok studiów w WOSR. 28 czerwca 1997 roku odbyła się ostatnia promocja absolwentów Wyższej
Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej.
Na początku roku szkolnego 1967/68 w OSR powołano Szkołę Chorążych Wojsk Radiotechnicznych.
Celem powołania szkoły było kształcenie dla potrzeb wojsk radiotechnicznych specjalistów
w zakresie bojowego wykorzystywania stacji radiolokacyjnych na posterunkach radiotechnicznych.
W początkowym okresie szkołę tworzyły dwie kompanie o dwu i trzy letnim okresie kształcenia.
Nabyte doświadczenia w trakcie procesu dydaktycznego oraz wzrost zapotrzebowania na absolwentów
tej szkoły spowodował zwiększenie ilości słuchaczy.
Po rozformowaniu WOSR, Szkoła Chorążych istniała nadal w ramach Centrum Szkolenia Radioelektronicznego.
Nauka w Szkole Chorążych trwała 2 lata. Do szkoły w pierwszej kolejności byli przyjmowani
kandydaci z wykształceniem średnim zawodowym o profilu elektronicznym, elektrycznym.
Programy kształcenia obejmowały przedmioty ogólnokształcące z zakresu technikum elektronicznego
lub elektromechanicznego oraz przedmioty specjalistyczne odpowiadające wybranym specjalnościom wojskowym.
Przydział specjalności wojskowej dokonywany był po pierwszym semestrze. O przydziale
specjalności wojskowej decydowały zainteresowania osobiste i wyniki osiągnięte w trakcie
nauki oraz zapotrzebowanie dowództwa na daną specjalność.
Z dniem 1 września 1994 r. na bazie Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej
powstało Centrum Szkolenia Radioelektronicznego.
Głównym celem CSR było przygotowanie wojskowych specjalistów radioelektronicznych i
radiotechnicznych dla wszystkich rodzajów wojsk ze szczególnym uwzględnieniem Wojsk Lotniczych
i Obrony Powietrznej. Do Jeleniej Góry przeniesiono z innych wojskowych ośrodków szkolenie
specjalistów radiolokacji, automatyzacji dowodzenia, ubezpieczenia lotów oraz rozpoznania i
walki radioelektronicznej. Do 1997 roku trwało jeszcze kształcenie ostatnich roczników podchorążych WOSR.
CSR dysponowało dobrze wyposażoną i zorganizowaną infrastrukturą dydaktyczną umożliwiającą
zdobywanie wiedzy z przedmiotów ogólnokształcących, zawodowych i wojskowych. Bogata baza
sportowo–rekreacyjną, umożliwiała pełny wypoczynek i relaks oraz rozwój fizyczny. Między
innymi do dyspozycji były dwie hale sportowe, kryty basen pływacki, stadion lekkoatletyczny i piłkarski,
kort tenisowy, ośrodek sprawności fizycznej i strzelnica.
Centrum prowadziło szkolenie na kilku poziomach edukacyjnych: oficerów młodszych, chorążych i
podoficerów zawodowych na kursach specjalistycznych, kandydatów do zawodowej służby wojskowej w
ramach Szkoły Chorążych Radiolokacji i Systemów Dowodzenia oraz Podoficerskiej Szkoły Zawodowej
Specjalistów Radiotechnicznych, absolwentów wyższych uczelni cywilnych w ramach Szkoły Podchorążych
Rezerwy oraz żołnierzy zasadniczej służby wojskowej w zakresie szkolenia podstawowego i
specjalistycznego. Ponadto Centrum prowadziło kursy języka angielskiego dla oficerów i podoficerów zawodowych.
W strukturze organizacyjnej CSR funkcjonowało 8 cykli przedmiotowych:
Radiolokacji;
Zautomatyzowanych Systemów Dowodzenia;
Ubezpieczenia Lotów;
Rozpoznania i Walki Radioelektronicznej;
Elektro–radiotechniczny;
Taktyki;
Przedmiotów Humanistycznych;
Szkolenia Fizycznego.
Ponadto w pionie szkolenia funkcjonowały: Lektorat Języków Obcych, Zespół Badań
Metodyki Nauczania, Biblioteka Fachowa, Oddział Szkolenia wspomagany przez Zespół
Informatyki, Wydział Wydawniczy i Warsztaty Szkolne. Pion dowodzenia tworzyły: Szkoła
Chorążych, Podoficerska Szkoła Zawodowa, Szkoła Podchorążych Rezerwy, Szkoła Młodszych
Specjalistów i Kursy. Centrum posiadało własny pion logistyczny.
Na podstawie decyzji ministra obrony narodowej nr 62 z dnia 23 lipca 2002 roku w
sprawie zmian organizacyjnych w jednostkach szkolnictwa wojskowego podległych dowódcom
Rodzajów Sił Zbrojnych nakazano rozformować CSR. Ostatecznie stanowił o tym rozkaz dowódcy
WLOP nr pf 115 z dnia 30 sierpnia 2002 roku, w którym komendantowi CSR, w terminie do
31 grudnia 2004 roku, nakazano szkołę rozformować.
Do Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej im. Sylwestra Bartosika zostałem
przyjęty 19 września 1977 r. Było nas ponad 300 osób. Dlatego zorganizowano nas w dwie
kompanie podchorążych. Ja trafiłem do 4 plutonu drugiej kompanii.
System zorganizowany był następująco:
każdy rocznik to była jedna kompania – nie było tzw. “fali”;
numer kompanii był przypisany od początku jej powstania do promocji;
wyjątkiem był nasz rocznik gdzie były dwie kompanie pierwszego rocznika 2 i 5.
Cztery kompanie (w moim przypadku pięć) tworzyły batalion podchorążych. Podobną
strukturę miała Szkoła Chorążych.
Za moich czasów komendantem WOSR był gen bryg. pil. dr Julian Paździor (zdjęcie z lewej),
batalionem podchorążych (od II roku) dowodził mjr Wawrzyniec Pióro (zdjęcie z prawej).
Dowódcą kompanii na I roku był mjr Wawrzyniec Pióro i od II roku kpt. Jan Walkowiak, natomiast dowódcą plutonu
por Grzegorz Zwardoń.
Przysięgę składałem po dwóch miesiącach – chyba 30 listopada 1977 r. Przez cały czas
tzw. szkolenia unitarnego, nie wolno nam było wyjść poza obręb szkoły i nawet w szkole
musieliśmy poruszać się razem z przełożonym. Po prostu nie byliśmy jeszcze żołnierzami.
Pierwsza przepustkę otrzymałem w dniu przysięgi ale tylko na teren garnizonu. Pamiętam, że
bardzo szybko ona minęła i nie bardzo chciało mi się wracać do koszar. Dalej już było trochę
lżej ale i tak dopiero po zaliczeniu pierwszego roku studiów odczuliśmy lekką ulgę. Wiadomo,
przyszli już młodzi i starsze roczniki w tym i my zaczęli interesować się nimi.
Szkoła podzielona była na cykle szkoleniowe. Za moich czasów były to następujące cykle:
Podstaw radiolokacji;
Sprzętu radiolokacyjnego;
Przedmiotów społeczno–politycznych;
Taktyki;
Pracy Bojowej;
Elektrotechniki;
Wychowania Fizycznego.
Baza szkoleniowa składała sie z:
Poligonu radiotechnicznego;
Biblioteki Naukowej;
Pracowni pomocy dydaktycznych;
Zespołu informatyki.
Z tyłu szkoły zbudowany był Ośrodek Szkolenia Fizycznego, a dalej poligon do
szkolenia taktycznego. Organizowano nam tam walki w obronie i natarciu, okopywanie się itp.
Naprzeciwko wejścia do szkoły był stadion, który również był w dyspozycji WOSR. Dalej za
stadionem ośrodki do szkolenia chemicznego i saperskiego.
Indeks słuchacza WOSR m. Jelenia Góra. Foto. Zbigniew Żołna.
Czteroletnie studia podzielone były na 8 semestrów, z których każdy kończył się
odpowiednią ilością zaliczeń i egzaminów.
Pierwszy rok to przede wszystkim szkolenie ogólne z przedmiotów takich jak:
taktyka ogólna, miernictwo elektroniczne, elementy elektronowe, układy elektroniczne,
matematyka, fizyka, szkolenie chemiczne, topografia wojskowa i inne. Oczywiście
nie obyło się bez szkolenia ogólnowojskowego typu regulaminy, musztra, WF. Jednym z
ważniejszych szkoleń (zdaniem prowadzących te szkolenia) była filozofia marksistowska, historia
najnowsza, ekonomia polityczna, pedagogika wojskowa, wybrane zagadnienia pracy
kulturalno–oświatowej w wojsku. No ale takie były wtedy czasy.
Po zakończonej sesji egzaminacyjnej w normalnym wyznaczonym do tego terminie
każdy awansowany był o jeden stopień wyżej. Tak, że po piątym semestrze byliśmy
już sierżantami. Awansu nie dostawał ten, który miał jakąś poprawkę. No i wyjeżdżaliśmy
na urlopy. Z reguły sesja zimowa kończyła się przed świętami Wielkanocnymi a letnia w
sierpniu. Można było czynić starania w celu zdania egzaminów i zaliczeń w terminie
zerowym. Wtedy w ramach nagrody podchorąży wyjeżdżał wcześniej, a reszta męczyła się na
sprawdzianach. Pamiętam, że chyba dwa razy mi się to udało.
Drugi rok był bardzo podobny do pierwszego. Zmieniały się tylko niektóre przedmioty
specjalistyczne. Były to np. nadajniki i odbiorniki radiolokacyjne, elektroniczne układy
impulsowe, urządzenia zobrazowania informacji i inne. Przedmioty ogólnowojskowe oraz
tzw. praca partyjno–polityczna trwały dalej.
I tutaj dochodzimy do najbardziej interesującej części. Pod koniec drugiego roku
następował podział na specjalistów. O nas jako czwartym plutonie mówiono cały
czas “karakany” i, że jesteśmy przeznaczeni do wojsk rakietowych.
Twierdzono, że sprzęt wojsk rakietowych jest w bunkrach i my jako najmniejsi, najbardziej
nadajemy się do przebywania w takich miejscach. Życie pokazało, że nie mieli oni racji.
Natomiast faktycznie czwarty pluton został plutonem rakietowców. Z tym, że ten co
nie chciał być z nami mógł w tym momencie przenieść się do innego plutonu. Pamiętam, że
kilku kolegów tak zrobiło oraz dwóch czy trzech przeszło do nas.
Przerwa w czasie zajęć strzeleckich w WOSR m. Jelenia Góra. Na zdjęciu na pierwszym
planie od lewej: Zbigniew Żołna i Mirosław Sałata. Dalej (trudno dokładnie opisać):
Grzegorz Szeremeta, Gocał Janusz, Seruga Stanisław, Kornaga Janusz, Synowski Jan,
Duda Michał, Nowak Grzegorz i Wojciechowski Andrzej. W czapce polowej, por. Zwardoń Grzegorz.
Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.
No i zaczyna się najlżejszy dla rakietowców okres pobytu w Jeleniej Górze. Ponieważ
w szkole nie było bazy szkoleniowej potrzebnej do szkolenia specjalistycznego rakietowców,
prowadzono z nami jakieś szkolenia polityczne, taktyki ogólne, szkolenie kontrwywiadowcze itp.
Był to dla nas najlżejszy i najłatwiejszy okres szkolenia w WOSR Jelenia Góra. Pamiętam,
że w każdej kompanii prowadzona była rywalizacja pomiędzy plutonami. Były to czasy współzawodnictwa
o tytuł Plutonu Służby Socjalistycznej (PSS). Kryterium była średnia plutonu z egzaminów i
zaliczeń. Nasz pluton osiągnął wtedy tak wysoką średnią , że nikt do końca naszego pobytu
w szkole nie pobił tej oceny. Otrzymaliśmy oczywiście tytuł PSS.
Kolejne semestry nauki miały odbywać się w kuźni kadr przeciwlotniczych wojsk rakietowych
Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk OPK (CSS WOPK) w Bemowie Piskim.
Pod koniec piątego semestru przyjechał nasz przyszły przełożony (kpt. Modrzejewski) z
CSS WOPK w Bemowie Piskim w celu przeprowadzenia sprawdzianów z wyszkolenia ogólnowojskowego.
Nie wiem po co ale chyba chodziło o rywalizacje pomiędzy Bemowem a Jelenią Górą.
Egzaminy przebiegły sprawnie, zaliczyliśmy je pozytywnie, czym nasz przyszły dowódca bardzo
się zdziwił i po spakowaniu pociągiem jedziemy w nieznane.
Po prawie 24 godzinach podróży wysiadamy w Drygałach. Środek zimy (luty 1980 r) śniegu po
pas. Autobus już czekał na nas i jedziemy 7 km w las do Bemowa Piskiego. No a tam nasze miłe zaskoczenie.
Do dyspozycji mieliśmy całą jedną połowę budynku, było nas 24 podchorążych:
Duda Michał
Maciejewski Sławomir
Springer Wiesław
Gnoiński Andrzej
Nowak Grzegorz
Staranowicz Stanisław
Gocał Janusz
Orłowski Czesław
Szymanowski Krzysztof
Homeniuk Zbigniew
Piask Henryk
Synowski Janusz
Jędrzejek Krzysztof
Rak Wojciech
Wawak Jerzy
Jurczyński Jerzy
Sałata Mirosław
Wojciechowski Andrzej
Klauza Zygmunt
Seruga Stanisław
Zarzeczny Krzysztof
Kornaga Janusz
Sośniak Krzysztof
Żołna Zbigniew
Budynek pięknie wyremontowany. Przestronne sale no i nie ma typowych łóżek żołnierskich. Spać będziemy na łóżkach internatowych (drewnianych).
W Jeleniej Górze taki przywilej miał tylko czwarty rocznik, który przenoszony był z koszar do internatu. No i sale
mamy duże przestronne. Mieszkamy po sześciu w takiej sali. Miłe zaskoczenie. Ponadto do dyspozycji mamy
kreślarnię, szatnię na ubrania cywilne i ... walizkownię.
Z początku nie wiedzieliśmy po co ta walizkownia. Później okazało się, że każdy z nas będzie
dopuszczony do informacji niejawnych, będzie musiał zarejestrować zeszyty na poufne, będziemy
mogli wypożyczać instrukcje niejawne i nie będziemy musieli zostawiać to w bloku szkolenia
tylko nosić to wszystko w specjalnych walizkach (stąd nazwa pomieszczenia) do pododdziału i
korzystać z tych materiałów na miejscu.
Otrzymaliśmy również stałe przepustki, z których mogliśmy korzystać do woli.
Jeszcze jedna rzecz – wszyscy podchorążowie stołowali się w kasynie wojskowym razem
z kadrą i ich rodzinami. Zrozumieliśmy, że mamy bardzo duży kredyt zaufania bo traktuje
się nas jak kadrę zawodową. Przypominam, że prawie wszyscy (poza jednym) byliśmy
już sierżantami. Stopnie te były bardzo widoczne z daleka i te nasze trzy paski na
rękawach. Do tego sznury PSS i wielu z nas miało odznaki wzorowy podchorąży (w tym i ja),
wyglądaliśmy naprawdę jak generalicja.
Przed kasynem w CSS WOPK Bemowo Piskie. Na zdjęciu od lewej: Zbigniew Żołna i Sławomir Maciejewski.
Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.
Pluton podchorążych zostaje podzielony na szkolonych:
na niskie częstotliwości (N.Cz), a w domyśle ON – oficer naprowadzania rakiet;
na wysokie częstotliwości (W.Cz);
w zakresie obsługi rakiet, a w szczególności KIPS (RSKP).
Podział ten nie był przeprowadzony tak sobie. Przede wszystkim przeprowadzono
badania psychotechniczne w celu wyłonienia osób, które maja najlepsze predyspozycje
do służby na stanowisku oficera naprowadzania. Po wyłonieniu tychże, resztę dopiero
podzielono na dwie pozostałe grupy.
Rozpoczęliśmy szkolenie w Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk OPK w Bemowie Piskim.
W Bemowie, którym straszono wielu podchorążych w Jeleniej Górze. Ja wspominam swoją
edukację jak najlepiej. Wiadomo, że nauka nauką. Trzeba się przyłożyć. Ale Bemowo miało
swój urok. Nie musieliśmy chodzić w grupie (chociaż płk Jan Kosztowniak – zastępca ds.
liniowych, bardzo się temu sprzeciwiał). Warunki zakwaterowania mieliśmy super, jedzenie
w kasynie. Dowódcą plutonu był jeden z naszych kolegów. Były też inne przyjemności.
Pamiętam, że w Bemowie modą było aby na każdej kompanii (elewów) była kawiarenka,
w której można było spędzić swój wolny czas. Postanowiliśmy i u nas coś takiego
stworzyć. Zebrało się nas trzech. Stwierdziliśmy, że niepotrzebna nam jest kreślarnia.
To pomieszczenie można było zaadaptować na kawiarenkę. Pomysłowość podchorążych nie
zna granic. Trochę pochodziliśmy i dostaliśmy stare fotele, które po niewielkim remoncie
były w pełni sprawne. Otrzymaliśmy ze stolarni jakieś płyty wiórowe, z których wykonaliśmy ławostoły, trochę drewna
narzędzia i gwoździe. Koniec końcem zorganizowaliśmy kawiarenkę z pięknym
wystrojem, obniżonym sufitem przez kasetony, łukami na ścianach, ladą za którą
we trzech na zmianę sprzedawaliśmy słodycze i napoje. Na otwarcie kawiarenki zaprosiliśmy
komendanta Centrum. Był zachwycony. Po pierwsze tym, że kawiarenka znajduje się
nie w piwnicy jak wszystkie pododdziały to robiły, ale na pietrze no i wystrojem.
W związku z powyższym otrzymaliśmy w prezencie kolorowy telewizor marki Rubin 714p,
gramofon stereo oraz jako jedyni mogliśmy sprzedawać w kawiarence (do konsumpcji na miejscu)
piwo i naszą specjalność herbatę z rumem. Warto zaznaczyć, że nasza kawiarenka często
była wynajmowana do zebrań POP, oraz przez zaprzyjaźnioną kadrę w celu organizacji
różnego rodzaju przyjęć.
W piwnicy natomiast zorganizowaliśmy pracownię elektrotechniczną. Kilku kolegów
interesowało się elektrotechniką i tam oddawało się swojej pasji. Mieliśmy również
na miejscu warsztat mechaniczny z niezbędnymi narzędziami typu wiertarka, szlifierka i
inne narzędzia niezbędne do wykonania prostych prac na pododdziale. Byliśmy w zasadzie
samowystarczalni. Wszystkie te pomieszczenia przekazaliśmy naszym następcom.
Dokładnie pamiętam moje pierwsze spotkanie ze sprzętem bojowym. Zaprowadzono
nas na poligon, gdzie zobaczyliśmy dziwnie wyglądające kabiny, jakieś rakiety z boku,
wyrzutnie. Byłem osobiście zafascynowany bo to przecież super tajny sprzęt. Musieliśmy
przejechać kilkaset kilometrów, zakwaterować się w lesie aby dopiero go zobaczyć.
No i te schematy sprzętu, które po rozwinięciu zajmowały prawie całą długość sali wykładowej.
Mówiono nam na początku, że będziemy musieli w skarpetkach chodzić po schematach, bo takie
są długie. Ze skarpetkami to trochę przesada, ale schemat jednego bloku był na prawdę długi.
Wykłady i zajęcia praktyczne na sprzęcie prowadzili z nami, między innymi,
ppor. Maciej Podciechowski (UW), mjr Bolesław Juszczuk (UOW i UWK) i mjr Jerzy Ostrowski (W.Cz.)
Czas wolny, spacer po Bemowie Piskim. Na zdjęciu od lewej: Maciejewski Sławomir, Zbigniew Żona i Kornaga Janusz.
Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.
Pod koniec czwartego roku, a w zasadzie ósmy semestr, to pisanie pracy dyplomowej.
Nie było żadnych zaliczeń, a tylko kilka egzaminów i to przede wszystkim z pracy bojowej,
eksploatacji sprzętu i taktyki specjalnej (taktyki Wojsk Rakietowych OPK).
Każdy miał do wyboru promotora i z nim ustalano temat i zakres pracy dyplomowej.
Ja pisałem na temat napędów stacji naprowadzania rakiet (SNR). Moim promotorem był
starszy wykładowca por. Adam Rutkowski, w 1985 roku przeszedł do służby w Wojskowej
Akademii Technicznej. Pierwszą moją czynnością było naprawienie uszkodzonych napędów
SNR w sprzęcie, który był rozmieszczony w jednym z budynków. Po uporaniu się z tym
problemem otrzymałem kilka zadań w celu przebadania tychże napędów pod różnymi kątami.
Po obronie prac dyplomowych, zdjęcie pamiątkowe wykonane przed blokiem Wydziału Szkolenia CSS WOPK.
Foto. Z archiwum Ryszarda Widzickiego.
Na przełomie lipca i sierpnia 1981 r. przeprowadzona była sesja egzaminacyjna.
Komisja składała się ze specjalistów z Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk OPK
oraz Dowództwa Wojsk OPK. Po zdanych egzaminach i rozliczeniu spakowaliśmy się i
wyjazd do Jeleniej Góry.
W czasie edukacji w WOSR podchorążowie odbywali również praktyki. Pierwszą praktyka
była tzw. “Praktyka dowódcza”. Byliśmy skierowani jako dowódcy drużyn
do szkolenia młodego narybku podchorążych. Praktyka odbywała się na kompanii w szkole.
Trwała ona dwa tygodnie i po kolei wszyscy podchorążowie trzeciego rocznika taką odbywali.
Kolejną forma praktyki była tzw. “Praktyka warsztatowa”. Trwała ona 2 miesiące i
odbywała się w jednym z dywizjonów rakietowych. Ja dostałem skierowanie na Śląsk do dywizjonu
w Strzelcach Opolskich. W zasadzie dywizjon rozmieszczony był w miejscowości Zimna Wódka koło Strzelec.
Ja wraz ze Stanisławem Serugą otrzymaliśmy, na te dwa miesiące, mieszkanie w Strzelcach.
Tam po raz pierwszy spotkałem się ze sprzętem bojowym, który musiał być utrzymywany
w pełnej sprawności technicznej. Byłem trochę zdziwiony gdyż zobaczyłem na kabinie “P” zamiast anten
wąskiej wiązki jakąś budę. Okazało się, że to była jeszcze PZR SA–75 Dzwina.
Z ciekawości wszedłem do tego kurnika. Okazało się, że budka to stanowisko operatorów
ręcznego śledzenia celów powietrznych za pomocą przyrządów optycznych. Po latach mogłem
sobie wyobrazić co mogli czuć żołnierze zamknięci w tej budce podczas pracy bojowej
gdy wszędzie lecą odłamki obok startują rakiety, dywizjon atakowany jest przez samoloty.
Faktycznie czasami trzeba było zlikwidować klamki od wewnątrz. Na tym sprzęcie były
również pełnione dyżury bojowe. Praktyka odbywała się w miesiącach lipiec sierpień 1980 r.
Kolejna praktyką była również warsztatowa w jednym z dywizjonów rakietowych. Z założenia
miało to być w dywizjonie, w którym miał podchorąży pracować po promocji. Praktyka trwała
również dwa miesiące 27.05–28.07.1981 r.
Czas wolny podczas praktyki warsztatowej w 43 dr OP m. Dąbki. Na zdjęciu od lewej: podchorąży SPR i Zbigniew Żołna.
Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.
Ja trafiłem do 43 dr OP Dąbki k. Darłowa.
Płk Sypek, który później skierował mnie do Nowogardu od razu zastrzegł, że jadę do
Darłowa ale tam nie będę pracował. Potrzeby są pilniejsze w innych dywizjonach. W tym czasie
te inne dywizjony są na poligonie w ZSRR. Sprzet, to już inna bajka. Przede wszystkim
SNR S–75M Wołchow. Ponadto nad samym morzem. Dyżury w czterominutowej gotowości.
W miesiącu średnio dwa tygodnie dyżuru. Tam nauczyłem się co to znaczy gotowość
sprzętu. Zobaczyłem też jak wyglądają alarmy sił dyżurnych, widziałem po raz pierwszy
obce samoloty podlatujące do naszych granic. Czas mijał ciekawie i bardzo szybko. Po
dwóch miesiącach wracamy do Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk OPK, egzamin dyplomowy i do Jeleniej Góry.
Przybywamy z CSS WOPK do WOSR na pełnym luzie, a tu ... sesja egzaminów dyplomowych
w pełni. Nasi koledzy biegają, zaliczają, coś robią (jeśli to była praca praktyczna).
Ogólny harmider. A my już po wszystkim. Zaczęliśmy się droczyć z nimi – proszę do nas
mówić panowie oficerowie, panowie inżynierowie itd.
Mieliśmy cały czas do promocji wolne. Za wyjątkiem ostatnich dni przed promocją – treningi,
pobieranie całego wyposażenia oficerskiego, wyszywanie gwiazdek itp. Pamiętam, że każdy z
nas po kolei jechał na kilka dni do domu i nikt nie zorientował się, że kogoś brakuje.
Bardziej interesowano się pozostałymi, tymi którzy zdają egzaminy niż nami.
Niestety szkołę ukończyło tylko 179 absolwentów. Przez cztery lata edukacji prawie
połowa wykruszyła się z różnych powodów. Tak, że do promocji praktycznie dotrwała jedna kompania.
Nareszcie, upragnione gwiazdki na pagonach. Na pierwszym planie, z kwiatami, ppor. Kłodnicki Wojciech.
Foto. Z archiwum Zbigniewa Żołny.
Na pierwszy stopień oficerski promował nas gen. dyw. Władysław Mróz, ówczesny szef Inspekcji Sił Zbrojnych (w latach 1974–1985).
Po promocji miesiąc urlopu i do pracy. Ja trafiłem do 26 BR OP w Gryficach, gdzie płk Sypek (kadrowiec)
skierował mnie do służby w 37 dr OP Glicko k. Nowogardu.